4 sposoby na wygranie wyborów (w tym jeden skuteczny)


My wolnościowcy zarzucamy lewicy, że w swoich ideowych kalkulacjach zdają się nie brać pod uwagę niezmiennych praw natury, szczególnie natury ludzkiej. Ignorują na przykład fakt, że przeciętny człowiek wie jak wydawać własne pieniądze, ale cudze (np. bo takimi są dla urzędnika pieniądze państwowe) najczęściej marnotrawi. Nie wydają się zauważać, że osoba, która ma wybór między otrzymywaniem zapomogi a pracą za niewiele wyższe zarobki, często wybierze to pierwsze. Kompletnie ignorują zjawisko podejmowania przez polityków i biurokratów decyzji korzystnych dla siebie samych, a nie dla dobra ogółu. Lewacy umacniają socjalizm okłamując siebie samych, że ludzkość sama kiedyś dorośnie do tego sprzecznego z naturą systemu.

Ale czy i my – po prawicy - nie robimy podobnego błędu?

Kiedy ktoś nam wytyka, że nasze idee są skrajne i dlatego nieprawdziwe, ponieważ ponosimy klęskę w każdych wyborach, to bez zmieszania odpowiadamy, że nasza porażka była do przewidzenia. Mówimy, że przecież od dawna wiadomo, że większość ludzi kompletnie się nie zna ani na ekonomii ani na polityce zagranicznej. Przypominamy, że przeciętny wyborca opiera się na emocjach bardziej niż rozumie. Dlatego właśnie wygrywają nie politycy, którzy mają sens, ale ci, którzy potrafią umiejętnie manipulować uczuciami wyborców.

"Wyborów nie da się wygrać bez udawania, oszukiwania i pajacowania." - dorzucamy z dumą. - "Przegraliśmy, bo nie angażowaliśmy badań tzw. opinii publicznej, specjalistów od wizerunku czy suflerek."

Dla nas, wolnościowców takie sposoby nie wchodzą w grę. My się brzydzimy udawaniem i polityczną poprawnością. a cenimy sobie szczerość. Dlatego właśnie niekwestionowany lider liber-konserwatyzmu, Janusz Korwin-Mikke tak bardzo wielu z nas zafascynował. Jest on dokładną odwrotnością tej wypudrowanej hołoty straganiarzy jakimi jest prawie cała reszta polityków.

Musimy sobie jednak zadać pytanie: skoro kochamy wolność i cenimy prawdziwość a wybory wygrywa się manipulacją i aktorstwem, to czy my kiedykolwiek wygramy wybory?

Właściwie to pytanie jest inne: W jaki sposób możemy przejąć władzę w Polsce w celu ustanowienia silnego i bogatego kraju, który można zbudować tylko na fundamencie takich naturalnych praw i konserwatywnych wartości europejskich jak wolny rynek, poszanowanie własności, sprawiedliwość, etc.? Oto kilka opcji:

1. Masakrowanie lewaków

Możemy kontynuować to, co wielu z nas robiło do tej pory: nosimy gadżety z logo naszej partii, na facebooka wrzucamy cytaty Korwina, na forach masakrujemy lewaków bez litości a na YouTuba wrzucamy filmiki z zagłuszonych przez nas wieców naszych oponentów. Do tego wspieramy w wyborach naszych kandydatów.

Jednak jak do tej pory nie wiele nam to wszystko pomogło. Wsparcie kiboli nie wystarczy, by wygrać wybory. Jeżeli chcemy żyć w kraju normalnym to nauczmy się mówić językiem ludzi normalnych.

Albo powinniśmy zaprzestać tego, co robimy, albo przyjąć do wiadomości, że to nie wystarczy. No bo powiedz sam: CZY JESTEŚ W KORWiNie DLATEGO, ŻE KTOŚ CIĘ ZAORAŁ, ALBO POPSUŁ WIEC TWOJEGO KANDYDATA? Domyślam się, że nie.

2. Pełen profesjonalizm

Leszek Szymowski w ostatnim „Najwyższym Czasie” proponuje wyłonienie nowego lidera (nie JKM), który „musiałby powołać profesjonalny sztab wyborczy, składający się z ekspertów od PR-u, ekspertów od kampanii politycznych (choćby zagranicznych), prawników (reagujących na szkalujące artykuły w mediach mainstreamowych i niezależnych) oraz – co ważne – kadrowców odpowiedzialnych za wyłonienie przyszłych ekspertów ze wszystkich dziedzin, zdolnych objąć później ważne stanowiska państwowe…”

Inaczej mówiąc – wchodząc między wrony musimy się nauczyć krakać.

Ostatnia kampania prezydencka pokazała, że Korwin jest do jakiegoś stopnia otwarty na współpracę z profesjonalistami. W jego wystąpieniach widać było stanowczą rękę kolegi Przemka Wiplera, która chroniła wizerunku naszego kandydata poprzez np. ograniczanie jego wypowiedzi do tematów istotnych (a więc unikanie nieszczęsnych wpadek z Hitlerem czy inteligencją kobiet). Niestety Korwin to jest taki gość, któremu talent aktorski nie był widocznie pisany. Lepiej wypada wpadając w spontaniczny twórczy trans niż czytając z kartki.

Zresztą sam odpowiedz: CZY JESTEŚ W KORWiNie DLATEGO, ŻE UJĘŁA CIĘ FOTKA KORWINA CZY WIPLERA TRZYMAJĄCEGO DZIECKO ALBO USŁYSZAŁEŚ JAK OBIECUJĄ, ŻE DADZĄ CI COŚ DARMO?

3. Przewrót

Żyjemy w złym świecie. Aby w ogrodzie wyrosły niepożądane chwasty, wystarczy nie robić nic. To, co złe rośnie samo.

Z drugiej strony to, co wartościowe musi być efektem jakiegoś poświęcenia. Aby w sadzie wyrosły pożądane drzewa to trzeba w nim przeprowadzić rewolucję. Usuwamy chwasty, użyźniamy glebę, sadzimy co trzeba a potem ciężko pracujemy nad zapewnieniem odpowiednich warunków. W niektórych sytuacjach trzeba nasze drzewa chronić przed naturalnym klimatem otoczenia. Dopiero po kilku sezonach zaczną wydawać owoce. I to w sposób naturalny, bez większego dodatkowego wkładu pracy.

Historia pokazuje, że wolność zawsze wykupiona jest krwią. Żaden naród nie wypielęgnował sobie warunków przynoszących cenne owoce praworządności, bezpieczeństwa czy bogactwa, nie robiąc nic. W doktrynie religii, która odegrała ważną rolę w budowaniu europejskiej cywilizacji, wolność od grzechu i śmierci możliwa jest dzięki przelanej krwi niewinnego Chrystusa.

Jeszcze słówko o etycznym aspekcie siłowego przejęcia władzy przez konserwatywnych liberałów. Skoro większość Polaków głosuje na socjalistów to czy nie jest rzeczą sprawiedliwą, że to socjaliści powinni rządzić w naszym kraju? Dlaczego mamy nasz naród uszczęśliwiać na siłę?

Zadajmy sobie inne pytania: Czy jest rzeczą etyczną, by socjalistyczna większość odbierała rozsądnej mniejszości owoce ich pracy? Czy napadnięty w środku lasu przez dziesięciu zbójów niewinny człowiek nie ma prawa się bronić? Czy można w takiej sytuacji poważnie potraktować propozycję przeprowadzenia demokratycznego głosowania: „Kto jest za tym, żeby panu odebrać sakiewkę i podzielić jej zawartość po równo między pozostałych?”

Bez względu na to, czy stanowimy 80% społeczeństwa, czy czy 3,3%, mamy moralne prawo bronić wolności swojej i naszych rodzin.

Jedną z wad tego rozwiązania jest niepewność, czy nasza krwawa rewolucja zakończyłaby się sukcesem czy też jeszcze większym ograniczeniem wolności (np. życie w więzieniu). Zanim więc zaczniemy walczyć o swoją godność koktajlami Mołotowa, musi nas być albo więcej, albo musimy być bardziej wkurzeni/zmotywowani.

Jan Piński („Najwyższy Czas!” – 16 maja 2015) pisze: „III RP może zostać obalona tylko w wypadku rewolucji (na co się nie zanosi, ponieważ pozom życia i możliwość zarabiania za granicą czynią sytuację znośną)…”

To po prostu musi boleć. W innym wypadku ludzie na ulicę nie wyjdą i broni nie chwycą. A to z prostego powodu. Rewolucja ma ogromną wadę – giną w niej ludzie, czasem nawet bliscy. Dlatego powinna to być ostateczna opcja.

Nic jednak nie stoi na przeszkodzie, by się do niej zacząć przygotowywać już teraz. Jeśli się do tego odpowiednio podejdzie, to pozostałości wolności (obowiązujące obecnie przepisy) pozwalają zdrowemu na umyśle i bez kryminalnej przeszłości mieszkańcowi naszego kraju nauczyć się posługiwania bronią. Jeżeli chcemy być wolni to musimy być przygotowani do walki.

4. Epidemia wolnościowego wirusa

Dlaczego kiedy my – wolnościowcy – oglądamy przemówienie polityka PO czy PiSu to zazwyczaj już w pierwszych kilku sekundach zaczynają nam opadać ręce, a nasi znajomi uśmiechają się i z aprobatą kiwają głową? Dlaczego im nie mieści się w głowach jak ich – jak by nie było – całkiem inteligentny syn czy brat może w wyborach oddać głos na Korwina a my nie moglibyśmy zasnąć gdybyśmy tego nie zrobili? Co takiego nas różni?

TO, CO PRZYWIODŁO CIĘ DO KORWiNy TO ZROZUMIENIE KILKU PROSTYCH WOLNOŚCIOWYCH ZASAD.

Zamiast „masakrować lewaków” i utwierdzać ludzi w przekonaniu, że jesteśmy częścią dziwacznej sekty, ustalmy spokojnie:

  1. Co powinni zrozumieć nasi znajomi i
  2. Jak im w tym pomóc?

Inaczej mówiąc, zaraźmy ludzi wirusem wolności. Wtedy do końca życia nie będą w stanie spokojnie i bez negatywnych emocji wysłuchać przemówienia lewicowego polityka, bo co kilka sekund będzie im się włączał wewnętrzny detektor kłamstw i manipulacji. Spokój i zaufanie poczują tylko na wiecu polityka prawicowego, a więc takiego, który rozumie podstawowe prawa ekonomii i jest oddany konserwatywnym wartościom europejskim.

Na wojnie chemicznej się nie znam (i w ogóle przepraszam za to porównanie do wirusa, ale lepszego nie znalazłem), jednak dwie rzeczy są dla mnie dość oczywiste:

Po pierwsze, każda epidemia rozpoczyna się od pierwszego kontaktu.

Po drugie, jak każda analogia, ta również ma swoje ograniczenia. Np. prawdziwy wirus rozprzestrzenia się sam, w sposób naturalny. Natomiast w naszym przypadku mówimy o edukowaniu ludzi. To wymaga planowania i jakiejś organizacji.

Czy każdy z nas indywidualnie, nasze oddziały i cała nasza partia jako całość potrafimy się tak zorganizować, by ustalać sobie konkretne ambitne, a jednocześnie możliwe do wykonania cele? I czy potrafimy być na tyle konsekwentni i wytrwali, żeby te cele realizować?

Na przykład: czy każdy z nas mógłby z grona swoich bliskich wybrać jedną osobę i w ciągu powiedzmy następnego tygodnia doprowadzić do tego, by zrozumiała ona jakąś konkretną zasadę wolnościową? Na przykład, by bez żadnego nacisku przyznała, że bez względu na system głosowania, w demokracji najwięcej szansy mają politycy nieszczerzy i manipulujący ludźmi. Albo dlaczego wymuszane przez związki zawodowe podwyżki płac muszą doprowadzić do podwyższenia cen, na czym stracą konsumenci, czyli robotnicy po pracy.

Warto się nad tym zastanowić, bo wydaje mi się, że samo wymachiwanie flagą KORWiNy czy zagłuszanie lewackich wieców nie wystarczy. Możemy przeprowadzić bezkrwawą rewolucję zdobywając serca ludzi przez dobrze zorganizowany system edukacyjny. To naprawdę może zadziałać. Tym bardziej, że mamy pod ręką człowieka - geniusza, który swoimi "korwinizmami" potrafi zaświecić w głowach nawet najbardziej upartym wrogom prawicy czy pana w muszce.

Ja (i Ty pewnie też) jestem jednym z jego zadowolonych pacjentów. Kiedyś go nie cierpiałem, a teraz go uważam za nadzieję dla swoich dzieci. Udało mu się ze mną i udało mu się nawet z moją mamą. Nigdy nie zapomnę jak mama doznała olśnienia słuchając wywiadu z JKMem, podczas którego wykrzykiwał, że jakim prawem państwo ma decydować czy człowiek może lub nie może palić papierosa we własnym samochodzie. Zaczęła krzyczeć razem z nim: "No właśnie! Jakim prawem!" i od tamtej pory dzwoni do mnie co jakiś czas pytając, czy oglądałem świetny wywiad z Korwinem i co o tym sądzę. Albo żeby się pochwalić, że rozmawiała z kimś o Korwinie i ten ktoś przyznał jej rację.

Dodam, że moja mama nie chętnie przyznaje mi rację. Aha - i jeszcze jedno - przed pójściem na emeryturę pracowała w jednym z łódzkich Urzędów Skarbowych.

Jeżeli Korwinowi udało się z moją mamą, to uda mu się i z Twoją mamą, Twoim wujkiem, znajomymi z pracy i sąsiadami. Przynajmniej z wieloma z nich. Trzeba się tylko zastanowić, jak im pomóc zrozumieć.